Recenzja Shakedown: Hawaii

Dziś chcielibyśmy przedstawić Wam grę Shakedown: Hawaii którą stworzyło Vblank Entertainment. Jeśli kojarzycie producenta to powinniście znać ich wcześniejszy tytuł Retro City Rampage. Opisywana dziś gra ukazała się 7 maja 2019 na konsoli Nintendo Switch w wersji cyfrowej i przenosi nas do świata, w którym „legalne” interesy na zapleczu ukrywają ciała po nielegalnych zagrywkach. Zapraszamy do recenzji.

W grze wcielamy się w podstarzałego dyrektora firmy, która nie radzi sobie w nowych czasach. Jego interesy jak wypożyczalnia kaset video, sklepy stacjonarne czy sieć taksówkarska zostają wypierane przez nowoczesne modele biznesowe. Korporacje strumieniujące filmy, zakupy online czy przewozy pasażerskie zamawiane z aplikacji na telefonie zabijają klasyczne przedsiębiorstwa, więc nasz dyrektor zaczyna kombinować i uczy się zarządzać w nowych czasach, przejmując powoli kontrolę nad wyspą.

W grze Shakedown: Hawaii to jest właśnie główną osią fabularną. Zaczynamy kombinować, robić przekręty, napadać na konkurencje, wykupywać dzielnice i budować swoje imperium. Podczas tego wszystkiego w wielu mini scenkach (szef ciągle dzwoni lub odbiera telefony) i ponad stu kilkuminutowych misjach zobaczymy jak działa obecny marketing. Jak wpaja się konsumentom coś czego nie potrzebują, ogranicza datę przydatności aby sprzedawać więcej i przebrandowuje produkty gdy nie radzą sobie na rynku. Takie działania: zmiana opakowania, składu chemicznego, znalezienie rynku zbytu w innej grupie docelowej są po prostu ciekawe, a podane w humorystyczny sposób jeszcze bardziej potęgują zainteresowanie. Ukazują jak starszy pan – dyrektor – uczy się i naśmiewa z obecnych czasów. Ta fabuła jest interesująca i sprawiała, że chciałem zobaczyć co będzie dalej. Twórcy tym samym naśmiewają się z konsumpcjonizmu i parodiują duże korporacje. Samo patrzenie na takie scenki jak dyrektor chce kupić program komputerowy przez internet, a okazuje się że można go tylko wypożyczyć w abonamencie są fajne. Jego zdziwienie „gdzie się podział przycisk kup?” ukazują dzisiejsze czasy. Nie dostajemy produktu na własność.

Jeśli chodzi o rozgrywkę to jest to standard w tego typu grach: napady, zabijanie, okradanie, niszczenie konkurencji, gdzieś pojechać, coś wykonać, wrócić… po prostu otoczka fabularna fajnie to scala. Powiększanie imperium to na początku zastraszanie małych biznesów i oferowanie „ochrony” za haracz. Jeśli właściciel się nie zgodzi to trzeba mu pokazać przeciw czemu będzie płacił i demolujemy wtedy lokal niszcząc stoły w restauracji lub witryny w sklepach. Innymi sposobami wywierania nacisku argumentem siły są też: zastraszanie klientów, niszczenie budynku z zewnątrz, napadanie dostawców, rozsiewanie złych opinii, zapychanie toalet papierem toaletowym… jest tego bardzo dużo, na różne sposoby i z humorem. Przybytki mające swoją ochronę straszą nas obstawą, ale szybkie pokazanie kto tu rządzi sprawia, że właściciel mięknie. W zakładzie fryzjerskim demolka nie zrobiła wrażenia na pani stylistce fryzur, ale już opitolenie jej bujnej czupryny nożyczkami i „zmiana stylówy na siłę” szybko sprawiła, że zmieniła zdanie. Właśnie takie momenty są fajne w Shakedown: Hawaii. Biznes jest na widoku i wygląda legalnie, ale zaplecze usłane jest strachem i trupami.

Jeśli już zastraszymy odpowiednią ilość lokali w okolicy to dzielnica traci na wartości dla innych biznesmenów. Wtedy za mniejsze pieniądze można wykupić je na własność, a tym samym zaczynamy więcej zarabiać za usługi, które ów przybytki oferują. Z biegiem czasu wraz z postępującą linią fabularną okazuje się, że należy sprzedawać karty lojalnościowe, rozdawać kupony zniżkowe, czy wynająć/wkupić telemarketerów, którzy będą oferować klientom i wciskać więcej produktów. Te zagrywki są mnożnikiem przychodów, więc należy w trybie zarządzania dokupować je z osobna dla każdego posiadanego budynku. W pewnym momencie pojawia się też inny biznesmen, który jest konkurentem dla naszego bohatera. Zaczynamy więc „podrzucać mu świnie”, czyli robić wszystko aby jego firmy upadały i traciły na wartości. Jest to twist, który po pewnym czasie aby nie znużyć grą wprowadza coś nowego na chwilę.

W grze poza głównym bohaterem (dyrektorem), jest też dwóch innych, którymi sterujemy. Jego przygłupi, nie pracujący, grający w gry video syn Scooter oraz facet od brudnej roboty, mieszający się w wojny gangów. Scenki przerywnikowe ukazują często jak dyrektor dzwoni do jednego z nich i zleca zadanie, po czym gra przenosi nas w inne miejsce, do odpowiedniej misji. Dodatkowe postacie drugiego planu to asystentki, pracownicy, konsultanci i partnerzy biznesowi. Widzimy ich tylko na scenkach podczas rozmów i planów rozbudowy firm.

Rozwój gry i dochody są dobrze zbalansowane. Na początku brakuje nam kasy, budynki są drogie i trzeba czekać aż skończy się dzień. Gdy już dostaniemy wypłatę na konto z obrotów… można zacząć kupować nowe lokale. Po uzyskaniu w pewnym momencie konkretnej sumki już nie trzeba martwić się o wpływy… ciągle rosną i nie jesteśmy w stanie ich wydać, ale nastąpiło to dopiero po kilku godzinach gry. Tryb fabularny starczy na około 7-10 godzin (zależnie od tego czy tylko wykonujemy misje, czy też przy okazji wykonujemy czynności dodatkowe).

Poza wypełnianiem misji można oczywiście atakować przechodniów, uciekać przed policją lub szukać zasilaczy do telefonu rozsianych na całej mapie i w budynkach. To ostatnie jest dla zbieraczy i eksploracji mapy. W różnych miejscach znajdują się też ikonki czaszki, które są różnego rodzaju wyzwaniami z bronią na czas. Coś jak Kill Frenzy z GTA.

Gra ma też dużo opcji dodatkowych, takich jak zmiana ustawień obrazu. Możemy nałożyć różne filtry, które sprawią że Shakedown: Hawaii będzie zielonkawy jak na GameBoyu, lub przypominający stare komputery i konsole. Kolory mogą być wyprane z barw lub przejaskrawione. Można nałożyć też ramkę na wyświetlacz lub zbliżyć kamerę… jest tego nawet sporo i można spędzić godzinę na samym przestawianiu opcji i sprawdzaniu jak gra się prezentuje. Tytuł ma też dużo statystyk, które podliczają czas fabuły, czas całkowity i inne liczby. Możemy też włączyć tryb wyzwań i zaliczyć je wybierając z listy jeśli nie znaleźliśmy ich podczas gry w trybie fabularnym. Sterowanie pojazdem też może odbywać się na dwa sposoby – wybierając odpowiedni styl w opcjach. Powolny, dokładny lub szybki i dynamiczny. Trzeba więc dostosować grę do swoich preferencji.

Nintendo Switch – w jakim trybie grać?

Przypomnę, że Nintendo Switch to dla mnie konsola stacjonarna ciągle podłączona do TV w stacji dokującej. W Shakedown: Hawaii grałem jednak w 98% przenośnie. Dużo czasu spędziłem na krótkich sesjach 15-30 minutowych. Chyba dosłownie kilka razy siedziałem przy tytule dłużej i może raz – pierwszy – przy telewizorze. Po sprawdzeniu gry przenośnie przypasowało mi to idealnie. Głównie dzięki krótkim zadaniom i temu, że gra uruchamia się bardzo szybko.

Shakedown: Hawaii prezentuje się bardzo dobrze w 16-bitowej stylistyce. Mapa po której się poruszamy jest obszerna i zróżnicowana. Mamy tu plażę, parki, osiedla domków jednorodzinnych i biurowce. Jest lotnisko, marina z łodziami, mosty, kładki… nawet trampoliny na ogródkach prywatnych nieruchomości. Do tego wszystkiego dochodzi oprawa fabularna przedstawiająca scenki z różnych scenerii. Dodatkowe misje w innych zakątkach świata, np w dżungli ukazują wcześniej lot samolotem i powrót po wykonanym zadaniu. Wszystko jest przemyślane i działa płynnie. Nie uświadczyłem tu nigdy żadnych spadków animacji, nawet robiąc dużą rozpierduchę na ulicy.

Jeśli chodzi o udźwiękowienie to prezentuje się ono dobrze. Muzyka jest fajna, można ją zmieniać podczas jazdy samochodami, a wydobywające się pociski z różnych broni brzmią inaczej, tak samo zresztą jak silniki pojazdów. Nie ma do czego się przyczepić, nie ma też za bardzo co chwalić. Dopełnia obraz i gameplay tworząc dobrą grę w całości.

PODSUMOWANIE

Shakedown: Hawaii to dobra gra w stylu klasycznych GTA. Oprawa audio-video jest fajna, a głównym moim zdaniem czynnikiem wpływającym na odbiór gry jest pomysł na fabułę pełną humoru i groteski dotyczącą konsumpcjonizmu, marketingu i zmieniających się czasów w biznesie.

Tytuł polecam, bo w swojej kategorii gier przenośnych sprawdza się idealnie. Szybko się uruchamia, ma dużo szybkich misji więc można szybko zagrać jakieś zadanie lub po prostu wejść w tryb zarządzania i aktywować kilka mnożników przychodów – jeśli mamy mniej czasu. Moim zdaniem warto zagrać w ten tytuł.

* Grę do recenzji dostarczył producent.
  • 8/10
    Grywalność - 8/10
  • 9/10
    Grafika - 9/10
  • 8/10
    Dźwięk - 8/10
8.3/10

Shakedown: Hawaii

ma interesującą fabułę, która sprawiała, że chciałem zobaczyć co będzie dalej. Twórcy tym samym naśmiewają się z konsumpcjonizmu i parodiują duże korporacje. Tytuł polecam, bo w swojej kategorii gier przenośnych sprawdza się idealnie. Szybko się uruchamia, ma dużo szybkich misji więc można szybko zagrać.

2 comments on “Recenzja Shakedown: Hawaii

  1. LukegaX o

    Miło się czytało Twoją recenzję Ramzesie64, właśnie dzięki niej zawitałem na tą stronę – w najbliższym czasie troszkę się po niej rozejrzę i zobaczę co ciekawego jest do poczytania 🙂

    Jakiś czas temu grałem w Retro City Rampage na PC i to był naprawdę kawał porządnego retro GTA, więc poczekam na jakąś ciekawą promocję i chętnie się przekonam czy dwójka jest równie dobra co jedynka!

    Odpowiedz
  2. ramzes64 o

    Uprzedzę Cie. W Retro City Rampage nie grałem jeszcze, a słyszałem że Shakedown Hawaii jest trochę gorsze. Mi jednak podobały się smaczki fabularne i szybkie misje. Jest to typowa gra na handhelda idealna na krótkie sesje.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *