Jet Kave Adventure to tytuł, który przenosi nas do epoki kamienia łupanego. Gra jest z gatunku przygodowej platformówki 2,5D, za którą odpowiada krakowskie studio 7LEVELS. Bohaterem jest Kave – wódz pradawnego plemienia – którego poznajemy w momencie wygnania przez własnych ludzi. Zapraszamy do recenzji.
Historia jest fajnie opowiedziana, bo raz przez narratora i opisana na kamieniach obrazkami, innym razem przez scenki animowane na silniku gry. Bohater po pierwszej misji znajduje jetpack wyrzucony przez obcego, którego statek kosmiczny rozbija się niedaleko miejsca wygnania. Kosmita aby naprawić spodek udaje się do wulkanu po kryształ energii, a Kave podąża za nim aby uratować wyspę przed erupcją i ocalić swoje plemię.
Mechanika gry oparta została na znalezionym plecaku odrzutowym, który ma ograniczoną energię. Można więc na nim lekko się unieść, podlecieć lub szybko wystrzelić na niewielką odległość. Po kontakcie z podłożem pasek zasilania regeneruje się i tak skacząc i podlatując pokonuje się przeszkody. Jak to w tamtych czasach, za broń bohaterowi służy maczuga i kamienie rzucane na odległość. Drugim głównym mechanizmem jest unicestwianie przeciwników napotkanych na drodze (przeogromne insekty, dinozaury, pterodaktyle i drapieżna roślinność). Z takim zestawem ruchów i ataków Kave przemierzy 36 zróżnicowanych poziomów w czterech sceneriach (jaskinie na pustyni, plaża, dżungla oraz wulkan).
Jet Kave Adventure przeszedłem w około pięć do sześciu godzin i zebrałem dwadzieścia siedem statuetek z trzydziestu sześciu plansz. Dodać do tego należy, że złote figurki poukrywane są na każdym levelu i należy je odnaleźć w różnych zakamarkach i jaskiniach. Motyw eksploracji jest fajnie zrealizowany, a zbieranie nie ogranicza się tylko do statuetek ale też do gromadzenia kilkudziesięciu orzechów. Stanowią one walutę, za którą można ulepszyć jetpack, zasięg maczugi lub zwiększyć ilość życia w „sklepiku” dostępnym w menu gry.
Każda plansza ma też dodatkowe wyzwania (przejść na czas / zebrać odpowiednią ilość orzechów / ukończyć bez obrażeń). Jeśli te zadania postanowimy również zaliczyć to czas gry mocno się wydłuży niż wspomniane pięć do sześciu godzin. Czasówki moim zdaniem są mocno wyśrubowane i należy je ukończyć w dwie do trzech minut. Dodam, że pierwsze przejście planszy zajmuje średnio cztery razy dłużej, bo około osiem do dziesięciu minut. Ukończenie poziomu bez obrażeń też nie jest łatwe. Natomiast jeśli chodzi o zbieranie orzechów to jest to czysta eksploracja, wyszukiwanie ukrytych pomieszczeń oraz niszczenie elementów otoczenia, z których wypadają.
Jet Kave Adventure pod względem oprawy wizualnej rozkręca się wraz z przebiegiem historii. Na początku pustynne, trochę opustoszałe jaskinie i plenery nie zachwycały aż nadto. Jednak wraz z postępem i nowymi poziomami zaczynałem doceniać to co widzę i zwracałem uwagę na detale. Gdy Kave wyszedł z jaskiń robiłem nawet postoje i oglądałem co jest w tle, jak przesuwa się ekran i jak fajnie to się prezentuje. Gra zyskuje gdy patrzy się na nią w ruchu, a statyczne screeny nie przedstawiają piękna oprawy wizualnej. Twórcy przeprowadzając nas przez cztery regiony zadbali także o ich lekkie urozmaicenie, więc kilka leveli przemierzymy nocą lub w deszczu. Ogólnie cała wędrówka bohatera z jaskiń na pustyni do celu w pewnym momencie też zaskakuje zmianą klimatu. Design gry to także przeciwnicy, których jest dosyć sporo więc nie odczuwamy powtarzalności podczas rozgrywki. Jeden mały minus to ekran ładowania, który jest po prosty „zwykły” (białe logo i pasek ładowania).
Gameplay opiera się w zasadzie na skokach, podlatywaniu na jetpacku i uderzeniach. Grę urozmaica układ plansz, gdzie raz poruszamy się w bok lub w pionie, a innym razem postać łapie się gzymsów i odbija się od ścian. Tytuł ma też dużo rozmieszczonych checkpointów na każdej planszy, więc w razie błędu nie tracimy wiele z rozgrywki i nie odczuwamy frustracji. Do tego wszystkiego dochodzą walki z bossami i kilka plansz z ucieczką przed goniącym nas przeciwnikiem oraz momenty latane na lotni czy jetpacku. Tytuł zaskoczył mnie też w pewnym momencie, gdyż zostałem pozbawiony mechanizmów rozgrywki, do których zostałem przyzwyczajony.
Najsłabszym punktem gry jest moim zdaniem oprawa dźwiękowa, ale nie chodzi o to, że jest zła. Muzyka idealnie wkomponowuje się w to co dzieje się na ekranie i przygrywa podczas całej przygody ale jednak nie zapamiętałem jej. W kilku momentach słyszymy nawet narratorkę, która fajnie brzmi, ale później sceny przedstawiane są piktogramami. Udźwiękowienie pasuje do gry i dopełnia gameplay ale nigdy nie wychodzi na pierwszy plan. Jest po prostu dobrze.
Jet Kave Adventure w większości ograłem w trybie stacjonarnym ale rozgrywka w trybie przenośnym również prezentuje się tak samo. Nie zauważyłem żadnych różnic między graniem na dużym lub małym ekranie.
Podsumowując przygody wygnanego wodza plemienia mogę powiedzieć, że jest to dobra platformówka. Krakowskie studio wydało już kilka gier na Nintendo Switch ale to właśnie Jet Kave Adventure najbardziej mnie zaciekawił klimatem i rozgrywką. W tą gre warto zagrać – wspierajmy polskie produkcje!
* Grę do recenzji dostarczył producent.
Data premiery: 17 wrzesień 2019
Cena: 79zł
Strona gry: www.7lvls.com/jetkave
Gatunek: Przygoda / Akcja / Platformówka
Liczba graczy: 1
- Grywalność - 8/108/10
- Grafika - 9/109/10
- Dźwięk - 7/107/10
Jet Kave Adventure
pod względem oprawy wizualnej rozkręca się wraz z przebiegiem historii. Na początku pustynne, trochę opustoszałe jaskinie nie zachwycały. Jednak wraz z postępem i nowymi poziomami zaczynałem doceniać to co widzę i zwracałem uwagę na detale.
Fajnie, że gra nie zawodzi. Będę musiał się zaopatrzyć
Nareszcie jakiś sensowny platformer z Polski! Widziałem gameplaye na YT. Zdecydowanie must have dla mnie 😀